zubr9471 pisze:Ciekawy jestem, czy polecacie coś takiego lub chcecie raz jeszcze, bo szczerze mówiąc to na moje oko miny macie po tym wszystkim nietęgie... ale może to mylne wrażenie ?
Mylisz się i to bardzo!
Ja bym pojechał, baaa pojadę
P.S - o jakich minach piszesz, bo nie kojarzę
Czemu taka cisza?
Każdy z nas jak Alien napisał ma wyjęty ponad miesiąc z życia!
Dla mnie to oznacza, że jestem ponad miesiąc do tyłu z czasem (chociaż przygotowywałem klientów na to....)
Ja nawet nie odebrałem jeszcze mojej WSKi od Cukra, a samego Cukra widziałem po wyjeździe może z 4 razy!
Mateja może z 10
Po prostu musimy ogarnąc masę spraw! Obiecuję, że z relacji będziecie bardzo zadowoleni!
Moje zdjęcia zaraz wrzucę, ale od razu piszę, że najwięcej zdjęć ma Matej (tak w ogóle, których w ogóle jak Alien nie widziałem).
Wyprawa była czymś naprawdę niesamowitym!
Główną atrakcją była właśnie sama jazda, ta niepewność narastająca z każdym kilometrem do przodu!
Bardzo mnie ujęło nasze jakby to nazwać "zżycie"! Alien i Szymon Cukra widział 1 raz na oczy, ja Cukra znam z pół roku, Matej krócej! Szymona to też widziałem może z 5 razy!
A mimo wszystko tworzyliśmy naprawdę bardzo silną grupę! Każdy na każdego mógł liczyć i każdy o każdym pamiętał (kontrolowanie stanu łańcucha, śrub, podanie piwka lub wody na kaca).
Powiem Wam, że mimo wszystko na taką wyprawę trzeba mieć silną psychikę. Walka ze zmęczeniem, snem, spanie w lecie pod chmurką marząc o ciepłym prysznicu i wiele, wiele innych, które mam nadzieje opiszemy w relacji.
Najlepsze było to, że nie było na nas bata! Poleciały szprychy? My nie załatwimy? Pękła lampa? Leje deszcz, że żarówki pękają! Co tam zrobi się
I wiecie co???
Właśnie te niespodziewane akcje wspominam najbardziej! To one mimo wszystko dawały nam frajdy i utwierdzały w tym, że ta wyprawa jest naprawdę czymś więcej niż jazda po wyżej wspomniane bułki!