Witajcie,
Od dłuższego czasu śledzę forum i pojawiające się wpisy. W końcu postanowiłem coś napisać i stać się bardziej aktywny. Swego czasu bardzo udzielałem się na forum JAWA/CZ (oprócz WSK posiadam również TS 350), ale brak czasu niestety wymusił bardzo nieregularne przeglądanie forum, a po pewnym czasie wypadnięcie z tematu.....
Jeżeli chodzi o moje maszyny to w zasadzie jestem drugim właścicielem wszystkich z nich. Jedynie B1 z 1971 roku jest "formalnie" własnością ojca (również odkupiona od pierwszego właściciela) i nie jest zarejestrowana - trwają pertraktacje z ojcem nad aktem darowizny. Pozostałe maszynki zarejestrowane, ubezpieczone z ważnym przeglądem. A są to:
- M06 B3 1977 - jestem jej właścicielem od 1998r., zarejestrowana powtórnie w 2000r. Po remoncie generalnym blacharki i silnika, na koła motor nawinął 12 000 km (!) bez żadnej awarii, przebieg sumaryczny od nowości na dzień dzisiejszy 44 000km,
- JAWA TS 350 1991 - również po remoncie blacharki ale zrobionej przez pierwszego właściciela oraz silnika - to już za mojego posiadania, przebieg sumaryczny 7700km (remont silnika robiony tylko dlatego, że poprzedni właściciel zaczął w nim grzebać żeby zmienić dobre na lepsze),
- M06 B3 Bąk 1976 - niestety moto czeka na remont, stan kiepski ale jeżdżący i co najważniejsze z białą tablicą, przebieg trudny do ustalenia, nie licząc handlarza, którego rola ograniczyła się do podwyższenia ceny motocykla, to również jestem drugim właścicielem.
O B1 na razie nie piszę ale może wkrótce
Rejony, w których się poruszam to okolice Gliwic.
Na zakończenie moich przydługich wypocin (niestety taka moja cecha pisać długo i bez sensu) chciałem się podzielić z Wami pewnym przemyśleniem. Gdy zaczynałem w 1998 roku uważany byłem za .... delikatnie mówiąc debila co pakuje kasę w WSK. B3 kupiłem za 130zł! Takie to były czasu. A teraz ceny zostały wywindowane do niebotycznych rozmiarów bo każdy chce mieć coś starego z PRLu. A gdzie Ci wszyscy ludzie byli 20 czy 10 lat temu gdy WSK'a wytykana była pogardliwie palcem z szyderczym uśmiechem na ustach, a kolejne egzemplarze trafiały do hutniczego pieca

Na śląsku mało co się zachowało. Była tzw. książka górnika, na którą można było nabyć MZ czy JAWĘ, a nawet samochód. Ze względu na uprzemysłowienie społeczeństwo było bogatsze. Wszystko to spowodowało, że WSKi dosyć szybko zniknęły w czeluściach ognia ........ hutniczego. A teraz hmmm kupiło by się coś

No cóż jak często mówię: "chichot historii"
Pozdrawiam
Johnny