W swoim posiadaniu miałem wiele już motorów, nie jakaś ogromna ilość ale trochę ich było nie ukrywam. Może wydawać się dziwne, ale dla mnie dużo wygodniej jeździło się WSKą niżeli ścigaczem Kawasaki jaki kiedyś posiadałem. Zaciekawiły mnie te motory, ogólnie Polska motoryzacja temu wziąłem się za to. Dodam też, że w mojej rodzinie dziadkowie jeździli takimi maszynami jak Komar sztywniak lat 60, ryś, WFM, SHL. Jedyne co się zachowało to 2 ramy po Komarach sztywniakach i jeden kompletny z lat 70.
No ale do rzeczy.
Dzięki WSKom złapałem bakcyla na Polskie motory, zresztą od dawna mnie one kręciły swoim wyglądem, a najbardziej te lat 60-tych. Niestety ich ceny były wysokie, to był sprzęt nie dostępny dla mnie. Teraz mam jak w profilu można zauważyć WSKę 125, 175 i MZ TS 150 ( MZ sprzedaję ).
Od dawna kręcił mnie Junak, raz w życiu go widziałem ale naprawdę przykuł moje oko, choć ten który widziałem, był trochę oszpecony według mnie lakierem metalik koloru czerwonego, który pod słońcem wręcz przypominał brokat. Ich ceny jednak trochę straszą, ale bywają okazje tych sprzętów do remontu, i takiego czegoś właśnie szukałbym. Nie coś zrobione na picuś glancuś ale do zrobienia, do grzebania się wieczorami, poznania motoru od śrubki do śrubki.
Dylemat polega na tym, że przecież równie dobrze mógłbym kupić dużo taniej WSKę czy WFM-kę, które również kuszą tym stylem lat 60, albo nawet SHL.
Junak to jednak czterosuw, jest i mocniejszy a poza tym to "Polski Harley Davidson"

WSKi, WFMki, SHLki itd. to dwusów, ale za to konstrukcja jest dużo prostsza niżeli cztero, co wiąże się z tańszym i prostszym remontem.
Pytanie też, co jest lepsze " życiową lokatą ", czy bardziej opłaca się kupić Junaka czy też coś z serii dwusuwów.
Nie mogę mieć wszystkiego, jednak myślę by po prostu działać na zasadzie kupna motoru i po jakimś czasie jego sprzedaży i zamiany na jakiś inny, ale kto wie - są sprzęty do których człowiek się przyzwyczaić potrafi, że za żadne skarby ich nie sprzeda. Każdy jednak motor to dla mnie nauka, poznawanie nowych rzeczy. Nie mówiąc już o przyjemności z jazdy.